Blisko 20% kobiet w ciąży otrzymuje od lekarza zalecenie leżenia w łóżku. Tzw. reżim łóżkowy jest jedną z najwcześniejszych interwencji położniczych. Czy bezruch rzeczywiście pomaga matce i dziecku? Okazuje się, że brakuje na to dowodów naukowych.
Jednym z pierwszych zaleceń jakie kobieta w ciąży może usłyszeć od lekarza jest odpoczynek, oszczędny tryb życia czy leżenie. Zalecenia te bywają rozumiane na wiele sposobów – od rezygnacji z pracy fizycznej, przez nie wychodzenie z domu do całkowitego leżenia „na płasko” w łóżku, wręcz z ograniczeniem korzystania z łazienki. Zachowanie kobiety w takich sytuacjach bywa często podyktowane lękiem, a nierzadko wnioskiem: „na wszelki wypadek nie będę się w ogóle ruszać, skoro i tak mam się oszczędzać”. Czas spędzony w łóżku bywa bardzo różny - od kilku tygodni nawet do prawie całego czasu trwania ciąży. Problem w tym, że organizm ludzki jest skomplikowanym układem zależności i jest stworzony do ruchu. Jeśli zostaje unieruchomiony, zaczyna szwankować, a z czasem zanikać.
Długa historia leżenia
Od lat uważa się, że odpoczynek jest warunkiem regeneracji w zaburzeniach ciała. Już w czasach starożytnych Hipokrates zalecał go, kiedy tylko pojawił się ból. W czasach nowożytnych przed XIX wiekiem pacjenci niechętnie stosowali się do zalecenia reżimu łóżkowego ze względu na strach przed utratą pracy i tym samym możliwości utrzymania rodziny, a także dlatego że panował przesąd, że kładąc się do łóżka, można już nigdy z niego nie wstaćJ Przełom nastąpił w latach 60. XIX wieku, kiedy dr J. Hilton opublikował książkę „On Pain and Rest”, w której zalecał odpoczynek po operacjach ortopedycznych. Głosił on tezę, że jeśli odpoczynek prowadzi do wyzdrowienia i regeneracji po złamaniu stawu biodrowego, to musi również działać w innych schorzeniach. Z uwagi na brak leków i innych skutecznych metod terapeutycznych, stanowisko to zdobyło ogromną popularność, a reżim łóżkowy wykorzystywany był we wszystkich dziedzinach medycyny. Niejednokrotnie gorliwość lekarzy prowadziła wręcz do stosowania odpoczynku u pacjentów, którzy w ogóle nie wymagali leczenia.
Odpoczynek w ciąży i okresie przedporodowym jako interwencja terapeutyczna stał się powszechny wraz z sformalizowaniem opieki prenatalnej w XX wieku. Natomiast leżenie w okresie poporodowym było praktykowane od wieków (ang. Confinement oznacza połóg, ale także uwięzienie, ograniczenie, obłożną chorobę). Z czasem długość okresu leżenia po porodzie ulegała modyfikacji. Balans między aktywnością fizyczną i odpoczynkiem był bardzo ważny, szczególnie dla kobiet w ciąży fizjologicznej, czyli przebiegającej bez zakłóceń. W przypadku ciąży powikłanej praktyka leżenia w łóżku wydawała się powszechnie akceptowana i stała się rutynowym zaleceniem, mino braku odpowiednich badań i dowodów jej skuteczności. W niektórych przypadkach była to wręcz jedyna dostępna opcja „leczenia”.
Tę powszechną interwencję terapeutyczną zaczęto podawać w wątpliwość podczas II wojny światowej, kiedy obserwowano proces rekonwalescencji żołnierzy i stwierdzono, że ranni, którzy zmuszeni byli do wcześniejszego uruchomienia, szybciej dochodzili do zdrowia niż ci leżący przewlekle. Wątpliwości pogłębiły też wyniki badań NASA, w których opisano zmiany adaptacyjne zachodzące w organizmie ludzkim pod wpływem długotrwałego leżenia jako substytutu nieważkości, w wyniku czego dochodziło do atrofii mięśni i demineralizacji kości, a także zaburzeń psycho-socjologicznych. Ostatecznie od połowy XX wieku zaczęto stopniowo odstępować od masowego leczenia reżimem łóżkowym, a kolejne prace naukowe mówiły wręcz o jego negatywnym wpływie na zdrowie człowieka. Celem rekonwalescencji w przebiegu większości schorzeń medycznych stopniowo stawało się jak najszybsze uruchomienie pacjenta oraz zachęcanie do aktywności fizycznej.
Leżenie w ciąży – więcej za czy przeciw?
Współcześnie, podczas gdy z większości dziedzin medycyny specjaliści wycofują się z zalecania reżimu łóżkowego, w położnictwie jest on wciąż szeroko stosowany. Mimo iż w temacie nie brakuje sceptyków (chociażby prof. Kypros Nicolaides, największy autorytet w dziedzinie medycyny prenatalnej na świecie, w swoich wykładach mówił wręcz o szkodliwości reżimu łóżkowego w ciąży), to szacuje się, że ok. 90% lekarzy zaleca leżenie w wielu powikłaniach ciąży, w szczególności w zagrażającym porodem przedwczesnym. W efekcie, blisko 20% kobiet w ciąży otrzymuje od lekarza zalecenie leżenia.
Lista stanów klinicznych, w których lekarze zalecają reżim łóżkowy jest bardzo długa i obejmuje m.in.: poronienie zagrażające, poród przedwczesny zagrażający, niewydolność cieśniowo-szyjkową, ciążę mnogą, nadciśnienie ciążowe, okres po transferze zarodka w wyniku zapłodnienia metodą in-vitro czy ograniczenie wzrastania płodu. W większości przypadków nie ma jednak dowodów naukowych na skuteczność tego zalecenia, za to są jego wyraźne skutki uboczne. W wyniku długotrwałego leżenia u matki kilkukrotnie zwiększa się ryzyko wystąpienia choroby zakrzepowo-zatorowej i obrzęków, następuje zanik masy mięśniowej i demineralizacja kości (co osłabia kobietę przed porodem), a u 75% pacjentek już w pierwszym tygodniu zaczyna nieprawidłowo przyrastać masa ciała. Temu wszystkiemu towarzyszy stres, lęk i poczucie winy, co może powodować depresję. Z kolei u dziecka unieruchomienie matki skutkuje niższą masą urodzeniową, zwiększoną podatnością na rozwój alergii czy chorobą lokomocyjną. Ruch matki jest potrzebny do wytworzenia prawidłowego napięcia mięśniowego oraz właściwego ułożenia płodu do porodu. Dzieci urodzone przez matki leżące wymagają również silnego kołysania przy usypianiu po porodzie, co najprawdopodobniej wynika z nieadekwatnej stymulacji i nieprawidłowego rozwoju struktur ucha wewnętrznego płodu.
Oszczędny tryb życia nie oznacza leżenia
Dlaczego zatem, mimo niewystarczających dowodów na skuteczność interwencji w formie leżenia w łóżku, lekarze położnicy wciąż zalecają go kobietom w ciąży? A może to kobiety w ciąży nadinterpretowują zalecenia położników? Wydaje się, że mamy do czynienia z jednym i drugim. Z jednej strony chodzi o obawę przed poczuciem zaniedbania pacjentki i o chęć zrobienia wszystkiego co możliwe, nawet wbrew rozsądkowi, aby czuła się ona zaopiekowana. Z drugiej zaś, jak już wspomniałam, pacjentka z zaleceniem oszczędnego trybu życia niejako na wszelki wypadek, często eliminuje wszelki ruch.
Jak zatem prawidłowo rozumieć „oszczędny tryb życia”? Przede wszystkim nie oznacza on stałego leżenia. Żyjąc „oszczędnie”, szczególnie w przypadku zagrożenia porodem przedwczesnym czy stanie zagrażającym poronieniem, eliminujemy przede wszystkim pracę fizyczną i nie dźwigamy. Poza tym możemy funkcjonować w miarę normalnie, czyli wychodzić z domu, chodzić na spacery, ugotować obiad czy spotkać się ze znajomymi - robić to co czujemy, że jesteśmy w stanie i chcemy robić. Oczywiście wiele kobiet potwierdzi tezę, że zupełne leżenie w ich przypadku skończyło się szczęśliwym porodem w terminie, ale przecież nie oznacza to, że w przypadku nie leżenia, a jedynie oszczędnego trybu życia, skończyłoby się inaczej. Nie ma na to dowodów naukowych. Na podstawie piśmiennictwa naukowego oraz własnej praktyki lekarskiej wnioskuję, że zwykła codzienna aktywność życiowa nie zwiększa ryzyka wystąpienia powikłań w ciąży ani nie wpływa negatywnie na jej przebieg, i dlatego zachęcam do niej moje pacjentki.
W tekście wykorzystano informacje z licznych artykułów naukowych opublikowanych w bazie Pubmed [PubMed (nih.gov)], m.in.:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3226811/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21425272/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16721105/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/10796093/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/19590224/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/19019329/